#54 Czy globalny handel zapewni nam bezpieczeństwo żywnościowe? UE i Mercosur

Nie sądziłam, że temat rolnictwa będzie jeszcze tu kontynuowany, ale temat jest dla Was na tyle interesujący, że pojawi się tu jeszcze kilka odcinków w tym temacie. Zaczniemy od kontynuacji rozmowy z Justyną Zwolińską z Koalicji Żywa Ziemia, którą słyszeliście w odcinku 51.

Zapraszam!




WCZEŚNIEJSZA ROZMOWA Z JUSTYNĄ: https://pocotoeko.pl/51-2/

WIĘCEJ:

Informacje na stronie Komisji Europejskiej o umówię UE-Mercosur: https://ec.europa.eu/commission/presscorner/detail/en/qanda_19_3375
Prasa o UE-Mercosur: https://www.euractiv.pl/section/gospodarka/news/umowa-ue-mercosur-teraz-albo-nigdy/
Opinia zwolennika umowy UE-Mercosur: https://wiadomosci.onet.pl/swiat/negocjacje-z-panstwami-ameryki-lacinskiej-albo-unia-europejska-albo-chiny/nxkwtxq
La Vía Campesina: https://viacampesina.org/en/
Bitwa w Seattle na YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=56R-R-LSpss&themeRefresh=1

TRANSKRYPCJA:

Marta Zwolińska: Justyno, rozmawiałyśmy nie tak dawno temu, 9 lutego, kiedy zaczynał się protest rolników w Polsce i kolejne kraje UE również strajkowały. Dostałam dużo wiadomości po rozmowie. Zaraz zaczniemy jej kontynuację od pewnego fragmentu, który szczególnie chyba na słuchaczach i słuchaczach Po co to eko zrobił wrażenie, ale chciałam jeszcze uzupełnić coś, czego w ostatniej rozmowie nie zrobiłam – poprosić o opowiedzenie krótko: Czym jest Koalicja Żywa Ziemia, którą reprezentujesz i jaki jest cel działania Waszej organizacji?

Justyna Zwolińska: 
Koalicja Żywa Ziemia jest zbiorem organizacji pozarządowych, organizacji społecznych, w niewielkiej części organizacji rolniczych, które postawiły sobie na celu zmianę polityki rolnej i polityki żywnościowej na taką, która stałaby się sprawiedliwa społecznie, przyjazna środowisku i klimatowi, lepiej chroniąca zdrowie ludzi i poprawiająca dobrostan zwierząt. Czyli właściwie można powiedzieć, że takim naszym kierunkiem jest jak największa zmiana polityki rolnej. My się najczęściej zajmujemy polityką rolną Unii Europejskiej, Wspólną Polityką Rolną, ale również polityką rolną poszczególnych państw członkowskich, czyli taką, która byłaby zgodna z transformacją zaproponowaną w Europejskim Zielonym Ładzie, a przede wszystkim w jego części dotyczącej rolnictwa, czyli strategii „Od pola do stołu”. Chodzi nam po prostu o to, żeby zostały zmienione praktyki rolnicze na takie, które nie zanieczyszczają środowiska, nie są grabieżą wobec zasobów naturalnych, a jednocześnie w związku z tym dostarczają nam żywność znacznie lepszej jakości niż w tej chwili ta, która jest na rynku. Najlepiej w jakości żywności ekologicznej, no i przede wszystkim ograniczająca produkcję zwierzęcą, która jest jednym z głównych emitentów gazów cieplarnianych do atmosfery, a jednocześnie bardzo nieetyczna, jeżeli chodzi o sposób traktowania zwierząt.

I chodzi nam również o to, żeby ta polityka rolna i żywnościowa, właściwie lepiej jest powiedzieć po prostu „polityka żywnościowa”, żeby ona była też sprawiedliwa, zapewniała opłacalność, dochodowość, konkurencyjność wszystkim rolnikom, nie tylko tym największym, żeby rolnicy byli odpowiednio wynagradzani w stosunku do swojej bardzo ciężkiej i odpowiedzialnej pracy. Bo to jest przecież praca, która nam zapewnia to, co codziennie mamy, co położyć na talerzu, czy czym wyżywić siebie i swoją rodzinę, żeby chroniła małe gospodarstwa rolne, żeby chroniła obszary wiejskie, żeby chroniła wszystko to, co jest taką wartością materialną i niematerialną, związaną z rolnictwem, które wpisuje się w potrzeby społeczne, wartości społeczne. Ale również takie, w którym zarządza się tak środkami publicznymi, bo my wszyscy płacimy do budżetu Wspólnej Polityki Rolnej, czy w ogóle tak się zarządza środkami, finansami, żeby to było sprawiedliwie, znacznie bardziej dostępne wszystkim rolnikom niż tym, którzy mają tę siłę w postaci dużej liczby hektarów dużej, wysokotowarowej produkcji.

Koalicja powstała prawie już 5 lat temu. Moment, który wybraliśmy to było właśnie decydowanie o reformach Wspólnej Polityki Rolnej w Unii Europejskiej. Wtedy się pojawiła. To był taki moment kolejnego planowania budżetu Wspólnej polityki Rolnej i po prostu kolejnego rozdania, kolejnej zmiany, kolejnego prognozowania Wspólnej Polityki Rolnej. Widać było, że brakuje tego typu ruchu społecznego w Polsce. Widać było, że brakuje go również w Unii Europejskiej. Było bardzo wiele organizacji, które zajmowały się ochroną środowiska i klimatu. Ale patrząc na to z perspektywy energetyki, transportu czy przemysłu. Widać było, że jest sporo organizacji, które zajmują się ochroną zwierząt, ale niekoniecznie były to zwierzęta gospodarskie. I niekoniecznie w takim postrzeganiu, w takim wpisywaniu tych zwierząt gospodarskich w coś większego, czyli właśnie w politykę rolną. Więc wypełniliśmy, można powiedzieć, niszę, taką niszę społeczną, która okazała się bardzo potrzebna. I myślę, że każdy dzień udowadnia nam, że coraz bardziej, coraz bardziej głos społeczny, głos konsumentów jest potrzebny w decydowaniu, co dalej w rolnictwie, co dalej jeżeli chodzi o przyszłość żywności.

Dziękuję za to dopowiedzenie. Myślę, że teraz będzie łatwiej zrozumieć waszą perspektywę. I powiem Ci, że jak powiedziałaś, że „chyba jakąś niszę zagospodarowaliście”, to tak to odebrałam. Dlatego że do tej pory w środowisku skupionym wokół ekologii czy edukacji klimatycznej, rzeczywiście mówiąc o rolnictwie, o żywności, głównie się mówiło, o tym: co ile emituje, co ile zużywa wody do produkcji. Tę perspektywę widać najczęściej. Po poprzedniej rozmowie z Tobą miałam informację od słuchaczy i słuchaczek, że ważnym fragmentem było dla nich to, co powiedziałaś o umowach handlowych. I mówiłaś właśnie coś takiego: „To, o czym rolnicy mówią, to że bardzo się boją wszelkiego rodzaju umów handlowych zawieranych czy przez ich rządy, czy przez Unię Europejską. Które globalizują rynek, które powodują, że napływ produktów rolno-spożywczych z innych miejsc świata powoduje, że stają po prostu w sytuacji braku możliwości zbytu swojej produkcji. Albo że wymusza to na nich takie obniżenie ceny, że ta produkcja przestaje być opłacalna”. I o tym handlu międzynarodowym (mam wrażenie) że w ostatnich dniach zaczyna się też więcej mówić. I wiem, że też ludzie mają więcej pytań wokół tego: Jak to obecnie wygląda? Jak twoim zdaniem, czy Koalicji, powinien wyglądać ten rynek handlu? Bo wiemy, że kupujemy globalnie. Że w Rudzie Śląskiej nie rośnie ta kawa, którą pijemy. Że awokado nie wyrosło w Radomiu. Wiemy, że kupujemy żywność z różnych miejsc na świecie. Jak to wygląda obecnie w Unii Europejskiej? Przeciw czemu się sprzeciwiają rolnicy we Francji, którzy są bardzo dużym hamulcowym umów międzynarodowych, głównie z Ameryką Południową? I ostatnie pytanie: jak waszym zdaniem powinna być skonstruowana taka polityka handlowa, też z innymi częściami świata, żeby o tych rolników w Unii Europejskiej, także tych mniejszych, o których tutaj cały czas masz na myśli, zadbać?

Polityka handlowa przede wszystkim powinna być skonstruowana tak, żeby nie tylko dbać o interesy rolników w Unii Europejskiej, ale żeby przede wszystkim dbać o interesy wszystkich rolników na całym świecie. Dlatego, że na całym świecie rolnicy są tą grupą społeczną, która dba o to właśnie, żeby była żywność, ewentualnie inne produkty pochodzące z rolnictwa, które wykorzystujemy akurat w celach konsumpcyjnych. Cieszy mnie bardzo to, że jest duże zainteresowanie tą tematyką, bo ona się wydaje być również odsunięta w jakiś sposób od naszych obywateli. I rzeczywiście w środowiskach rolniczych sporo się na ten temat mówi, ale konsumenci wydają się być może trochę nieświadomi zjawisk, którym również w jakiś sposób, może mniej bezpośrednio, podlegają.

I jeżeli można, to ja bym zrobiła tylko taki krótki wstęp w celu lepszego zrozumienia tego, co się właściwie stało w ostatnich kilkudziesięciu latach. Właściwie tak licząc, powiedzmy, od II Wojny Światowej, żeby te konkretne rzeczy, o których rozmawiamy, które dzieją się dziś, miały po prostu jakieś tło, żeby był jakiś kontekst do tego.

Druga Wojna Światowa przyniosła przede wszystkim ze sobą ogromny głód. I kiedy wojna się skończyła, potrzebę bardzo szybkiego odbudowania produkcji rolnej, potrzebę odbudowania produkcji żywności, żeby wreszcie tej żywności było tyle, ile ludzie potrzebują i żeby ona była też w takich cenach przystępnych ekonomicznie, żeby zjawisko głodu, niedożywienia się nie powtórzyło, przynajmniej nigdy się nie powtórzyło na ogromną skalę.

Ale mamy również w tym czasie, właściwie to są rozmowy między ekonomistami, które trwają znacznie dłużej niż Druga Wojna Światowa, ale ścierają się takie dwa kierunki. Czyli kierunek zaproponowany przez jednego ekonomistę Johna Maynarda Keynesa, który mówi o tym, że musi być interwencjonizm państwowy. Państwo musi w jakiś sposób chronić swój rynek, swoją gospodarkę, swoich producentów, żeby oni się czuli bezpieczni. I mamy drugiego myśliciela ekonomicznego, ekonomistę, czyli Miltona Friedmana, który mówi, że tylko sam rynek jest wystarczający, żeby wszystko dobrze uregulować. Tzw. wolny rynek. Nie można mu tworzyć żadnych barier. I on w sposób zupełnie naturalny ureguluje – na podstawie chociażby zjawiska podaży i popytu to, co na tym rynku powinno się stać.

Ale w warunkach geopolitycznych to nie jest takie proste, dlatego że przede wszystkim to jest również okres wychodzenia z kolonializmu, pojawia się właściwie neokolonializm. Czyli nie można mówić o tym, że wolny rynek ureguluje wszystko, tak że same mechanizmy ekonomiczno finansowe czy monetarne wystarczą, dlatego że nikt tak naprawdę na świecie nie startuje z tej samej pozycji, nie startuje z tej samej pozycji finansowej, gospodarczej, technologicznej, różnych potrzeb, potrzeb społecznych.

Więc mimo że ta koncepcja ekonomiczna wolnego rynku Miltona Friedmana wygrała, to dzisiaj właściwie patrzymy z przerażeniem jak ona zmierza się z taką własną erozją i też w jaki sposób ona się deklasuje, czy dewaluuje z uwagi na to, że pojawiają się w obszarze rolnictwa i żywności, czyli właściwie tych obszarów, które się powinny cieszyć największą ochroną czy opieką państwa. Ona po prostu stawia przed nami coraz więcej znaków zapytania i nie sprawdza się. Ale z drugiej strony interwencjonizm państwowy, który jest tak czy, powiedzmy, interwencjonizm w niektórych obszarach świata, bo amerykańskie rolnictwo jest bardzo mocno subsydiowane, również bardzo mocno jest subsydiowane rolnictwo Unii Europejskiej – również powoduje takie zachwianie na samym rynku, czyli zachwianie konkurencyjności pomiędzy tym, co może i na co stać jest globalną północ, a pomiędzy tym, co dzieje się na Globalnym Południu.

I tutaj mamy przede wszystkim tak jakby podłoże polegające na tym, że jest jakiś spór pomiędzy wartościami. W samym takim teoretycznym myśleniu ekonomicznym, jak rolnictwo i produkcja żywności powinny być regulowane… Mamy z pewnością paradygmat wolnego rynku, jeżeli chodzi o politykę handlową, która nie dotyczy tylko rolnictwa i żywności, ale także wszystkich dziedzin gospodarki czy wszystkich obszarów produkcyjnych. Która mówi o tym, że jakakolwiek bariera w handlu się pojawia, ona powinna natychmiast zostać zniesiona z uwagi na to właśnie, że mamy ten paradygmat wolnego handlu. To jest takie motto Światowej Organizacji Handlu, do której należą właściwie wszystkie państwa na świecie.

W związku z tym nie patrzymy na ochronę praw pracowniczych, nie patrzymy na ochronę środowiska, klimatu, nie patrzymy na wartości związane ze zdrowiem, dobrostanem, ochroną, powiedzmy rdzennych czy mniejszych, mniejszych społeczności. Bardzo często są to właśnie społeczności obszarów wiejskich czy społeczności rolnicze. Tylko musimy przede wszystkim się umówić – my, między sobą, czyli my narody, czyli my państwa, że żaden rząd nie będzie stwarzał bariery w momencie, kiedy będziemy chcieli produktami również rolnymi i żywnościowymi, żywnościowymi handlować. I teraz to znowu jest po części prawda, dlatego że nawet jeżeli jest Światowa Organizacja Handlu, nawet jeżeli jest dążenie do zniesienia tych barier handlowych, to one się i tak pojawiają. I tak państwa będą chroniły w jakiś sposób swoje rynki czy swoje gospodarki. Ale już z tym zaznaczeniem, że mamy tych potężniejszych graczy, mamy tych, którzy mają od razu taką przewagę negocjacyjną, czyli właśnie państwa lepiej rozwinięte, państwa Globalnej Północy, które będą bardzo mocno dyktowały, na czym ta światowa, globalna polityka handlowa ma polegać.

Czyli mówiąc o tym, że co prawda my subsydiujemy nasze rolnictwo i to, w jaki sposób produkujemy żywność, ale od Globalnego Południa oczekujemy, że zupełnie się odsłoni i otworzy, otworzy granice i zniesie wszystkie mechanizmy interwencyjne, wszystko to, co państwo wspiera, jeżeli chodzi o te obszary. I tak się dokładnie stało. Lata osiemdziesiąte.

Może jeszcze jedna rzecz jeszcze po drodze wydarzyła się. Wydarzyło się coś takiego jak Zielona Rewolucja w rolnictwie, czyli takie właśnie wchodzenie z technologią. Taką przede wszystkim, która polegała na nawozach sztucznych, na syntetycznych pestycydów, na zwiększonym użyciu środków ochrony roślin pod hasłem „wyżywienia ludności”. Częściowo to prawda. Twórca tej koncepcji dostał nawet Nagrodę Nobla za słuszną walkę z głodem i niedożywieniem. Ale z drugiej strony niosła ze sobą również taki aspekt właśnie zmiany tych praktyk rolnych, tak, w krajach azjatyckich, w krajach afrykańskich. Czyli znowu – umożliwienie sprzedaży czy dystrybucji, wejście z technologią, która była przygotowana w krajach lepiej rozwiniętych.

Czyli mamy taki zlepek, mamy, tę konieczność zwalczenia tego zjawiska głodu powojennego. Czyli nie myślimy o niczym innym, jak o intensyfikacji i o zwiększeniu dostępności do żywności. Mamy ruchy neokolonialne, które uzależniają państwa Globalnego Południa i wyzwalają z jakiejś takiej zależności ekonomicznej od państw Globalnej Północy – też nie do końca, ja to mówię w pewnym uproszczeniu. Mamy tę rewolucję, tę zieloną rewolucję w rolnictwie, która zupełnie zmienia praktyki rolnicze, czyli wprowadza technologie różne i różne substancje w zupełnie nowej odsłonie. To jest też np. wprowadzenie DDT do środowiska, gdzie dosłownie po paru latach wszyscy się orientują, że taka substancja w ogóle w środowisku krążyć nie powinna. Mamy coraz większe budowanie siły Światowej Organizacji Handlu, czyli tego paradygmatu wolnego rynku. Mamy też coraz mocniejsze budowanie instrumentów interwencjonizmu państwowego, czyli subsydiowania rolnictwa po stronie Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. A jednocześnie w latach 80-tych państwa, które wchodzą do Światowej Organizacji Handlu, czy też zawierają współpracę z Bankiem Światowym, np. państwa takie jak Meksyk, tak jak Filipiny, również Polska będzie się znajdowała w gronie tych państw w momencie, kiedy zostanie obalony komunizm i będziemy przechodzili przez różne reformy ekonomiczne, w tym również reformę pana Balcerowicza, który zupełnie nagle z systemów chroniących rolnictwo, czyli np. uprzywilejowanych form kredytowych, nagle zupełnie rolnicy zostają tego pozbawieni, czyli zostają wystawieni nagle na te uwarunkowania wolnego rynku. Więc wchodząc do. Owych państw tzw. dostosowaniem strukturalnym, które jest przeprowadzane przez Bank Światowy. Od lat 80-tych państwa, które do tej pory były eksporterami żywności, przynajmniej na jakąś tam niewielką skalę, one się powoli na tym Globalnym Południu stają importerami żywności. Czyli stają się coraz bardziej zależne od tego, ile wytworzy Globalna Północ. Czyli tak naprawdę mamy taką bardzo, bardzo dziwną kombinację podaną tutaj państwu przeze mnie w dosyć takiej uproszczonej formie i tylko wskazującą na pewne newralgiczne czy kluczowe elementy w historii w ostatnim półwieczu czy 60. latach polityki rolno-żywnościowej w takim globalny, takim geopolitycznym ujęciu, ujęciu światowym.

Która jednakowoż prowadzi nas do sytuacji, w której łańcuch żywnościowy wygląda w następujący sposób, tzn. produkujemy nie myśląc o tym, czy starczy nam zasobów naturalnych do tej produkcji, czy zaczynamy się dopiero teraz nad tym zastanawiać. 30% żywności wyprodukowanej marnujemy, w związku z tym marnujemy również te zasoby, zasoby naturalne, głównie w państwach Globalnego Południa. Nadal mamy bardzo silne zjawisko głodu i niedożywienia. Tak, 1/8 się mówi, czasami 1/6 populacji światowej w jakiś sposób zmierza się z tym problemem. Mamy z drugiej strony też nadprodukcję żywności, czyli zależy nam absolutnie, żeby globalne Południe w dalszym ciągu wchłonęło to, co do nich, co do nich eksportujemy. W takiej „banieczce pomocy i wsparcia”. Ale sami stajemy się coraz bardziej narażeni na to, że skoro mamy być otwarci w tej polityce handlowej na również napływ produktów z innych stron do nas, tak w tej chwili, że tak powiem, jest bardzo mocno w debacie i dyskusji Unii Europejskiej. Czyli będziemy zawierali te umowy handlowe, to my również się zaczynamy obawiać, że w takim razie to otworzenie granic może spowodować, że u nas ta produkcja stanie się nieopłacalna. Dla nas to będzie bardzo trudne konkurencyjnie, bo przyjdą towary, które są może nie lepszej jakości, bo to jest kolejna kwestia, ale na pewno w takiej skali czy w takiej cenie, że nasze miejsce na rynku przestanie być zasadne. I to widać bardzo mocno w momencie, kiedy Rosja bardzo, bardzo w zmasowany sposób zalała rynek światowy. Zbożem pospadały ceny w bardzo wielu miejscach, również w Unii Europejskiej. Rolnicy się przestraszyli, że nie mają co zrobić z tym, co wyprodukowali. Było to też widoczne w Polsce. No i oprócz tego wszystkie inne produkty owoce, warzywa, miód, oleiste, nasiona słonecznika i tak dalej, i tak dalej. Również, żeby to najlepiej nie wchodziło, no bo „co z wyprodukowanymi rzeczami zrobi wtedy producent w danym w danym kraju?”. A jednocześnie właśnie ta patologia tego łańcucha żywnościowego polega na tym, że na samym początku wojny w Ukrainie, ale też przez kwestie związane z pewnymi problemami inflacyjnym czy ekonomicznymi, okazało się, że nagle od produkcji rolnej w dwóch państwach, czyli w Ukrainie i Rosji, czy dotyczyło to nawozów sztucznych, czy dotyczyło to właśnie głównie roślin, roślin oleistych, a także zbóż… Tak w 53 państwach azjatyckich i afrykańskich pojawiło się ponownie widmo widma głodu. Czyli nie będzie dostaw zewnętrznych. To co my zrobimy?

I teraz jest kwestia taka, czy właściwie powinniśmy usiąść z kartką i z ołówkiem w ręku i zastanowić się tak naprawdę: ile dane państwo jest w stanie sobie wytworzyć? Jeżeli mielibyśmy mówić o naprawdę poważnej reformie łańcucha żywnościowego, to powinniśmy usiąść i zastanowić się, ile dane państwo jest w stanie dla siebie wytworzyć żywności. Czyli na ile jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo żywnościowe osobom, które mieszkają na jego terenie. Z jednoczesnym poszanowaniem zasobów naturalnych, tak żeby ekosystemu za bardzo nie obciążać i żeby on był nie „wydajny tylko przez następne 5 czy 10 lat” ale również dla kolejnych pokoleń. To jest jedna rzecz. A następnie zastanowić się, jeżeli pojawią się tutaj braki i pojawi się taka konieczność, w jaki sposób powinniśmy to uzupełniać ze źródeł zewnętrznych. Czyli właśnie w ramach wymiany eksportową importowanej pomiędzy państwami? I tak naprawdę, gdybyśmy to zrobili, to jest moim zdaniem kompletna bajka, co ja teraz tworzę i ułuda. Moim zdaniem to się nie stanie, ale to byłoby rzeczywiście reperujące to, co się dzieje teraz z łańcuchem żywnościowym.

Ale to jest taka jeszcze koncepcja tak naprawdę z takiej dziewiętnastowiecznej koncepcji narodzin w ogóle narodu. Tak, myślenia o sobie jako o narodzie, jako państwie, jako pewnej takiej społeczności narodowej. Ale również to nie jest do końca koncepcja, która się już będzie w tej chwili sprawdzała w warunkach globalnej polityki handlowej, czy w warunkach takiej globalnej, międzynarodowej wymiany również w obszarze produkcji rolnej czy produkcji, produkcji żywności.

Dlatego że światowa polityka handlowa tak naprawdę najlepiej służy po prostu tym, którzy już wynieśli produkcję poza poziom krajowy. Czyli są to potężne agrokorporacje, korporacje, które niezależnie od tego, czy produkują one środki do produkcji żywności, czyli nawozy, nasiona, środki ochrony roślin, maszyny, oprogramowanie, różnego rodzaju biotechnologię czy technologie, w tym również te związane z inżynierią genetyczną. One, tworząc sieć firm i spółek, swoich przedstawicielstw w bardzo wielu państwach, mając budżety niejednokrotnie przekraczające budżety wielu państw na świecie… Im zależy na tym, żeby nie było barier w postaci ceł, w postaci różnych wymagań, różnych uregulowań tego, jak produkcja powinna wyglądać.

Dlatego że jest to forma działalności gospodarczej globalna, która korzysta właśnie z tego, że wszelkie bariery zostają zniesione. To po prostu ułatwia. One tworzą bardzo długie łańcuchy wartości czy też łańcuchy dostaw: będąc np. jednocześnie wytwórcą jakiejś nowej technologii GMO. Jednocześnie będąc producentem nasion. Jednocześnie będąc producentem środków ochrony roślin. A jednocześnie mając bardzo dobre powiązania handlowe z tymi, którzy dystrybuują żywność i którzy tworzą też odpowiednie miejsca sprzedażowe.

Więc tak naprawdę jest taki podwójny wymiar tego wszystkiego to, co pomiędzy nami, państwami, czy też pomiędzy, powiedzmy, zbiorowiskiem państw, które się umówiły, jeżeli chodzi o tworzenie pewnej wspólnoty organizacyjno-prawnej, tak jak ma to miejsce w przypadku Unii Europejskiej, a pomiędzy tym, co się zupełnie odbywa, co się odbywa na zupełnie innym poziomie, takim pan narodowym, globalnym… Czyli firmy, które potrzebują, czy wręcz jest im wygodne takie działanie, ponad tymi umownymi granicami krajowymi.

I zarówno jeden mechanizm i drugi mechanizm będzie bardzo mocno dotykał rolników naprawdę w każdym, w każdym kraju, czy to są rolnicy w Stanach Zjednoczonych, czy to są rolnicy w Kanadzie, w Bangladeszu, w Egipcie, w Irlandii, w Polsce, w Holandii czy w Chinach. Oni wszyscy będą jednocześnie podlegali tym ponadnarodowym regułom, stworzonymi przez Światową Organizację Handlu i umowy międzynarodowe. Umowy handlowe, w sensie otwierania granic, znoszenia barier w handlu. Ale również konfliktów, które pojawiają się na tym tle. Jak również będzie to działało przez pryzmat takiej konkurencyjności, którą bardzo szczególnie widać w warunkach polskich. Bo dlaczego polski rolnik ma trudno? Bo rolnik niemiecki ma lepiej, a rolnik holenderski ma jeszcze inaczej. A rolnik włoski to coś tam. Z drugiej strony idzie krytyka ze strony innych państw unijnych, czasami z Francji. Właśnie, że „a polscy rolnicy to coś tam?”. Więc jeszcze jest kwestia taka, jak w tym wszystkim właśnie odnajdują się te twory państwowe? W jaki sposób one się włączają w tą globalną politykę handlową? A zwłaszcza jak się włączają w tę politykę w sektorze, który dotyczy rolnictwa i produkcji żywności?

To tu bym postawiła kropkę, bo mam wrażenie, że taka petarda informacyjna się stworzyła, ale chciałabym, żeby było zrozumiałe, że jest to z pewnością proces, który toczy się bardzo długo. My jesteśmy, powiedziałabym w momencie, kiedy kiedy on się zaczyna łamać, zostaje poddany dużym wątpliwościom, a przede wszystkim w coraz większym nasileniu takiego niepokoju i sprzeciwu społecznego. Który też może być wykorzystywany, zwłaszcza w warunkach wojennych, do bardzo różnych strategii, taktyk związanych z konfliktem zbrojnym, widząc, że patologia samego łańcucha żywnościowego, żywnościowego daje taką możliwość, daje taką szansę.

I teraz zastanawiam się, do czego się odnieść. Jedna rzecz, taka osobista. Powiedziałaś o ilości zmarnowanej żywności w stosunku do głodu. To jest jedna z takich rzeczy, która jak mało co, wzbudza we mnie silne emocje. Ale to zapytam może tak… Wiemy, jakie są fakty na temat konsekwencji zmian klimatu, na temat tego, że pewna tkanka ekosystemów, która to życie na Ziemi podtrzymuje i pewne surowce, z których zwykliśmy korzystać itd. Albo się wyczerpują, albo ta przyroda jest zanieczyszczona, bioróżnorodność tracimy. Wiemy też, że konsekwencjami zmian klimatu są ekstremalne zjawiska pogodowe, które … no w kogo w pierwszym momencie nie uderzą jak w rolnika? Jeżeli mówimy o takich sytuacjach jak susza, jeżeli mówimy o powodziami między okresami suszy, jakimiś nawalnymi opadami czy kiedy mówimy o intensywnych wichurach, które też już różnie się nazywa. No i świadomość w Unii Europejskiej, w tym w Polsce, kryzysu klimatycznego, jest, przynajmniej teoretycznie, nie najgorsza. I to jest jedna z tych rzeczy, o których się mówi najczęściej, czyli że będą różne katastrofalne, ekstremalne zjawiska pogodowe. Mam wrażenie, że to jest taka rzecz, którą w miarę rozumiemy. I teraz tak, rozumiejąc, że może to mieć wpływ na rolnictwo w różnych częściach świata. Znam wiele osób, które mają taką obawę o bezpieczeństwo żywnościowe i zastanawiają się, czy rzeczywiście bezpiecznie jest mieć taką politykę czy państwową, czy z poziomu Unii Europejskiej, że część produkcji jest właśnie na drugim końcu świata. Widzą ludzie ryzyko w tym, że właśnie warunki pogodowe tam – lub u nas też zresztą – mogą po prostu sprawiać, że będzie z żywnością problem. Ale widzą też problem, że jakaś forma też tych łańcuchów może się przerwać. Zresztą mieliśmy pandemię i pewne łańcuchy zostały mocno przerwane czy nadwyrężone. Eksperci mówią, że jest prawdopodobne, że to nie jest ostatnia pandemia w naszym życiu. Czy różne inne sytuacje mogą się pojawić. I widzę w ludziach taką trochę obawę … czy większy krytycyzm, czy większą obawę o tę globalizację rynku. Bo o ile możemy sobie wyobrazić pewnie to, że trzeba czekać na jakiś samochód kilka miesięcy i że nie możemy go kupić teraz, to jeżeli mówimy o globalnej produkcji jedzenia, no to my tego jedzenia potrzebujemy w pewnych konkretnych ilościach codziennie.


No i pytanie: czy twoim zdaniem polityka Unii Europejskiej dba o to bezpieczeństwo i czy Zielony Ład, strategia Od pola do stołu rzeczywiście może zwiększyć nasze bezpieczeństwo żywnościowe?

Może tak. Musimy nie tylko dbać o odpowiednią ilość żywności, jej dostępność, również jej dostępność ekonomiczną, ale musimy też dbać o odpowiednią jakość żywności. I tutaj na pewno mamy ogromne powiązanie z tym, co proponuje Europejski Zielony Ład i strategia „Od pola do stołu”. Ale ja, jeżeli można, to jeszcze pozwolę sobie chyba na kolejną taką dłuższą wypowiedź, ponieważ wiem, że wypłynął bardzo temat umowy Mercosur. On jest rzeczywiście teraz dosyć mocno odgrzewany w Unii Europejskiej… To jeżeli państwo jeszcze pozwolą…

Jasne, jasne. Ja myślę, że i tak byśmy do tego pewnie doszły, ale możesz, jak najbardziej, do tego już przejść.

To ja się jeszcze skupię na takim momencie w historii, można sobie o tym poczytać, to jest Bitwa w Seattle w 1999 roku. Polecam Państwu również film. Myślę, że jest gdzieś do obejrzenia w sieci, a jeżeli nie, to gdzieś tam jeszcze na pewno na DVD jest. To jest taki moment, bym powiedziała, krytyczny, w którym bardzo narastają ruchy antyglobalistów. Akurat ta Bitwa w Seattle miała miejsce w momencie, kiedy była tam zaplanowana jedna z rund Światowej Organizacji Handlu. Wówczas na ulice Seattle wyszło około sześciuset organizacji różnych, które się zajmowały różnymi aspektami w takim kontekście antyglobalnym, związanym właśnie z uczciwym handlem, uczciwą konkurencyjnością, ochroną wartości społeczności lokalnych, społeczności rolniczych, ochrony środowiska.

Może „klimat” wtedy nie był aż tak mocnym tematem, ale już wszystko to, co było postrzegane jako „niszczone przez tak swobodną wymianę handlową”, przez ten właśnie paradygmat wolnego handlu, to wszystko mieliśmy w takiej pigułce na ulicach Seattle. I wówczas te obrady … nie doszło do tych obrad Światowej Organizacji Handlu, dlatego że protestujący zablokowali możliwości dojechania do miejsc.


Ale w samej Światowej Organizacji Handlu zaczęły również narastać konflikty właśnie pomiędzy tymi mniejszymi państwami, bardzo często globalnego Południa, a pomiędzy tymi, których traktujemy, powiedzmy, jako tych G8, czyli te największe państwa z największymi gospodarkami, gdzie mniejsze państwa zaczęły mówić: „Ciągle nam jest coś narzucane, jest nam narzucana ta liberalizacja, jest nam narzucane to podejście takie tego neoliberalnego kapitalizmu, coraz większe otworzenie właśnie na tą swobodę handlową, która tak naprawdę w żaden sposób nam nie służy, służy bardziej właśnie tej ponadnarodowej wymianie, wymianie handlowej”. Więc właściwie można powiedzieć, że już te 30 niemalże lat temu pojawiły się bardzo mocne ruchy społeczne, które mówiły „nie, to nie jest dobre rozwiązanie, my nie chcemy, żeby to było aż tak mocno zglobalizowanej”. Z uwagi na to, że płacimy bardzo wieloma kosztami społecznymi, również kosztami środowiskowymi.

I właściwie każda następna runda Światowej Organizacji Handlu wiązała się z pewnymi niepokojami i protestami, które są zwykle nazywane właśnie takimi antyglobalnymi, przez co bardzo była utrudniona taka dalsza współpraca na forum tej organizacji. Tak, pogłębienie, pogłębienie współpracy I też w samej Światowej Organizacji Handlu doszło do pewnych zmian, czyli tworzenie tzw. green boxu, takiej zielonej skrzynki czy bursztynowej skrzynki, w każdym razie tam, gdzie wkłada się, inne wartości, które nie powinny być krzywdzone przez tę globalną wymianę handlową. Ale to zostawmy, bo to jest moim zdaniem w ogóle temat na kolejną rozmowę.

Czyli tam też dochodzi do pewnego przetasowania, przewartościowania. Niemniej jednak mamy rosnący opór i rosnący sprzeciw, który zaczyna bardzo utrudniać tę pracę, czyli dochodzenie, pogłębianie tej swobody wymiany handlowej na forum Światowej Organizacji Handlu. I właściwie to jest taki moment, kiedy przenosi się regulację tej polityki handlowej właśnie bardziej na teren już poszczególnych regionów czy poszczególnych państw.

Jednym z takich koronnych przykładów była np. umowa CETA. Umowa CETA, która no, właściwie pierwsze takie rozmowy to była połowa lat dwutysięcznych. To była umowa handlowa pomiędzy Unią Europejską a Kanadą. Ona weszła w życie w 2017 roku. Tworząc strefę wolnego handlu. Ale należy zwrócić uwagę, że w momencie, kiedy ta umowa była negocjowana, w samej Unii Europejskiej również pojawił się ogromny sprzeciw społeczny przeciwko takiej kolejnej formie globalizacji handlu. Tam również pojawiły się obawy ze strony właśnie środowisk rolniczych. Do tego stopnia, że została przedłożona Komisji Europejskiej „Europejska Inicjatywa Europejska przeciwko umowie CETA”, która została odrzucona w dziwny sposób. Pretekstem było to, że europejskie inicjatywy muszą być „za czymś”. Europejskie inicjatywy obywatelskie, które wymagają podpisu co najmniej miliona obywateli Unii Europejskiej one muszą być „za czymś”, a nie mogą być „przeciwko czemuś”. No, powiedzmy, z dużym znakiem zapytania, niekoniecznie poważnie został potraktowany ten sprzeciw społeczny. Niemniej jednak te negocjacje handlowe w 2017 roku zostały zakończone, one weszły w życie, są w dosyć ograniczony sposób stosowane. Ale jeżeli zajrzy się np. do tekstu tych umów handlowych, to widać np. że tam jest bardzo szczegółowo uregulowane, ile np. my możemy wysyłać sera tzw. konsumpcyjnego, a ile tzw. sera przemysłowego do Kanady. Ile i jakiej wartości mogą przechodzić np. nie wiem, dostawy ze strony Kanady do Unii Europejskiej. Więc widać, że to jest trochę taki zgniły kompromis, bo umowa jest, nie do końca weszła w życie, bo był może sprzeciw społeczny, może też nie do końca uznano, że niektóre warunki negocjacyjne, niektóre warunki handlowe tych umów są odpowiednio czy korzystnie zapisane. No bo jeszcze w Unii Europejskiej to jest kwestia zgromadzenia i dopasowania interesów poszczególnych mimo wszystko państw członkowskich, chociaż stroną umowy jest sama sama Unia Europejska. Ale to już był taki pierwszy dzwonek, który pokazywał, że znowu, nawet jeżeli wyjmiemy to w jakiś sposób z tych negocjacji w ramach Światowej Organizacji Handlu i przeniesiemy do relacji handlowych pomiędzy Unią Europejską a poszczególnymi innymi państwami na świecie czy innymi regionami na świecie, to również będzie ciągle obawa przed tym, czy polityka handlowa służy zarówno Unii Europejskiej, jak i tym jakby mieszkańcom innych innych stron świata.

I kolejną taką umową, która teraz jest przywoływana, jest właśnie Mercosur. Czyli to jest taka Wspólnota Rynków Południowych od Mercado Común del Sur. Ona jest tak naprawdę negocjowana ponad 20 lat. Też związana z wieloma, wieloma kontrowersjami, które się pojawiają w Unii Europejskiej. To jest umowa pomiędzy Unią Europejską a Argentyną, Brazylią, Paragwaju i Urugwajem. I widać np. – wystarczy wejść na przykład na media rolnicze – gdzie naprawdę opór jest wyrażany właściwie przez wszystkich reprezentantów produkcji rolnej. Już nie mówimy o to, że to są jacyś reprezentanci, że nie są to reprezentanci mniejszych gospodarstw czy producenci, którzy produkują na mniejszą skalę, ale to są naprawdę duzi gracze rynkowi w sektorze produkcji rolnej i żywnościowej, którzy również obawiają się tej wymiany handlowej pomiędzy Unią Europejską a tymi państwami Ameryki Południowej i Środkowej.

To jest umowa, która zakłada stworzenie takiej strefy wolnego handlu. To jest porównywane na takiej zasadzie, że po tamtej stronie mamy państwa, które mają wspólne prawie 3 biliony dolarów PKB. Oceniana jest ta wymiana handlowa pomiędzy Unią Europejską a tymi państwami, pokazująca np., że z naszej strony idzie tam eksport, powiedzmy w wysokości, no nie wiem, po 56, 56, 60 miliardów euro…

Dane z oficjalnej Komisji Europejskiej za 2022 rok mówią, że eksport unijny do tych krajów zjednoczonych w Mercosur to było prawie 56 miliardów euro, import ponad 63 miliardy euro. Wartość inwestycji Unii Europejskiej w marcu w 2021 roku, czyli już kilka lat temu, to było 344 miliardy euro. I mogę też od razu dopowiedzieć, że eksport dotyczył głównie maszyn i urządzeń, produktów chemicznych i farmaceutycznych i sprzętu transportowego. Natomiast jeśli chodzi o import, to głównie produkty mineralne, roślinne oraz spożywcze, napoje, tytoń. Tu jeszcze gdzieś widziałam informację, że jeśli chodzi o import to w 2021 roku 20% to była soja i kawa.

I tak to właśnie wygląda z naszej strony. Jest to bardziej kwestia środków do produkcji rolnej, towarów przetworzonych, technologii, a z drugiej strony mamy kwestie surowcowe. Tak że Unia Europejska jest zainteresowana tutaj surowcami, ale. Jeśli jesteśmy zainteresowani listem czy zielonym wodorem. I tutaj orędownikiem tej wymiany handlowej, z uwagi na dostępność takich zasobów naturalnych. są Niemcy. Niemcy są największym orędownikiem umowy Mercosur. W tej chwili również Hiszpania, ale np. Francja jest krajem, który się sprzeciwia tej umowie. Polska jest również krajem, który sprzeciwia się tej umowie. Dlaczego? No właśnie dlatego, że każde państwo troszeczkę inaczej podchodzi do tego, „czym silnie stoi w swojej produkcji”, „co mu do tej produkcji jest potrzebne”. I jeżeli wymieniane są takie obszary produkcyjne, które miałyby być zagrożone w Unii Europejskiej z uwagi na tę wymianę handlową, właściwie mówiąc precyzyjnie, strefę wolnego handlu pomiędzy Unią Europejską a tymi państwami, to na pewno jest to wino. Czyli Francja bardzo mocno. Oliwa z oliwek, no może mniej tutaj Francja, ale to też jest jeden z bardzo ważnych sektorów produkcyjnych w Unii Europejskiej. Mleko i nabiał, czyli na pewno to, czym Polska będzie bardzo mocno zainteresowana. Warzywa i owoce również my, ale też bardzo dużo państw Unii Europejskiej. Sok z pomarańczy, chociażby też. To jest taki sektor, gdzie się wskazuje, że mogą się pojawić problemy wołowina, drób, ryż, cukier i etanol. Czyli generalnie to, co się co uzyskujemy ze zbóż głównie kukurydza, trzcina cukrowa.

Więc są takie obszary również, np. wymienia się coś takiego jak produkty z oznaczeniami geograficznymi. To tutaj można powiedzieć, że na pewno do bardzo silnie wiodących państw, jeżeli chodzi o takie produkty regionalne czy też tradycyjne, to będzie Francja, Włochy, również Hiszpania. Ale wszędzie tam, gdzie państwo bardzo mocno, zwłaszcza jak we Francji, postrzegają czy są przywiązane do jakości lokalności swojej swojej produkcji, no tam będzie sprzeciw na pewno wobec otworzeniu się na taką strefę wolnego handlu. I bardzo słusznie. No dlatego że rzeczywiście rośnie… w ten sposób jest konkurencja wobec tych sektorów. Może to zmienić pozycję rynkową, chociażby nawet w samym rynku wewnętrznym Unii Europejskiej.

Po pierwsze nie jest tak, że wszystkie państwa członkowskie są w równej mierze za tą umową handlową. Wręcz odwrotnie. Większość się sprzeciwia. Moim zdaniem problemem jest również to, że jak byśmy zapytali tak naprawdę polityków Unii Europejskiej, kto w ogóle wczytał się w umowę Mercosur … Podobnie, jak kiedyś było zapytanie, ile osób się wczytało tak naprawdę w umowę o przystąpieniu do Światowej Organizacji Handlu, to mogłoby się okazać, że czytało bardzo niewielu. A jeszcze mniej tak naprawdę wie, o co dokładnie chodzi i z czego mogą być tutaj problemy.

Organizacja rolników i Spółdzielni i spółdzielców rolniczych, czyli Copa Cogeca, która jest jednym z głównych lobbystów związanych z rolnictwem i żywnością w Unii Europejskiej, jest przeciwna tej umowie Mercosur, mówiąc, że będzie to uderzało w interesy rolników unijnych. Ja nie jestem fanką ogromną tej organizacji, ponieważ była to również organizacja, która biła bardzo mocno w Europejski Zielony Ład, a teraz chętnie korzysta z tego argumentu, że mamy Europejski Zielony Ład, więc nie powinniśmy podpisywać umowy Mercosur, mimo że to podejście takie do zamknięcia tych negocjacji już przy tej umowie i podpisania jest bardzo mocno nasilone od 2010 2019 roku, właściwie w czerwcu, pod koniec czerwca 2019 roku. No, częściowo podpisy zostały, zostały złożone.

Więc ponownie wracamy do pewnej, może nie patologii łańcucha żywnościowego tego globalnego, ale pewnej takiej paranoi. Tak, dlatego, że z jednej strony, co jest zrozumiałe, rolnicy unijni upatrują zagrożenie w tym, żeby otwierać granice, znosić zapory, zapory celne, czyli to, co głównie jakby hamowało napływ produktów do Unii Europejskiej. Żeby jednak nie znosić tych przeszkód, tak? Żeby nie nastąpił taki bardzo duży zalew tych produktów. A z drugiej strony mówią tak – i to się właśnie bardzo mocno wiąże z kontekstem Europejskiego Zielonego Ładu, że na nas nakładane są normy i wymagania związane z ochroną środowiska, klimatu, poprawą jakości żywności, a jednocześnie otwieracie granice na produkty, przy których wytwarzaniu wcale te normy obowiązywać nie będą. I teraz po kolei. Rzeczywiście jest tak, że niektóre substancje, zwłaszcza pestycydy syntetyczne, których stosowanie jest zabronione w Unii Europejskiej, są stosowane na świecie, więc jest to problem. Należy jednak zwrócić też uwagę na to, ile tak naprawdę powiązania kapitałowego niektórych firm europejskich jest właśnie tam, gdzie produkuje się poza Unią Europejską, a około 30% produkcji unijnej pochodzi jednak z ziem położonych poza terytorium Unii Europejskiej… Należy zwrócić uwagę również na handel, nielegalny handel, np. nielegalny wwóz pestycydów do Unii Europejskiej albo np. właśnie wysyłanie tych pestycydów, które w Unii Europejskiej już nie mogą być stosowane do stosowania poza jej granicami. Ale niemniej jednak problem pozostaje i rolnicy unijni mówią, że „my nie możemy, a tam mogą, tam jest im łatwiej > w związku z tym, opłacalnej > w związku z tym znowu my będziemy w takich warunkach niekorzystnych, jeżeli chodzi o konkurowanie na rynku, bo my przez konieczność dostosowania się do wymogów i norm będziemy ponosili większe koszty > w związku z tym cena naszych produktów będzie wyższa > w związku z tym konsument nie będzie jej kupował, tylko będzie kupował ten produkt, który jest tańszy, a wcale z Unii Europejskiej nie pochodzi.

I teraz znowu jest kwestia taka, że przy umowach handlowych bardzo często, a już na pewno dotyczy to rolnictwa ekologicznego. Produkty, które przychodzą do Unii Europejskiej, które są importowane do Unii Europejskiej, muszą spełniać te same wymagania, co produkty wytworzone w Unii Europejskiej. Jest tylko kwestia taka, czy jest to odpowiednie, kontrolowane i na pewno to odpowiednio kontrolowane nie jest, bo nie ma takiej mocy przerobowych, żeby to, żeby to zrobić.

Niemniej jednak, jeżeli popatrzymy na same treści umów czy porozumień, to zawsze jest tzw. tzw. zasada wzajemnej zgodności, Czyli jeżeli to są takie wymagania czy takie kryteria w Unii Europejskiej, to oczekujemy, że produkt, który będzie wchodził do Unii Europejskiej, te same zasady, te same kryteria będzie spełniał. Bywa z tym bardzo różnie.

Było to też przedmiotem sporów pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi. Bywa to bardzo różnie, jeżeli chodzi o produkcję zwierzęcą. Niemniej jednak trzeba pamiętać, że ogólne podejście Unii Europejskiej do tego jest takie, że chcemy sobie zagwarantować właśnie to, że ta jakość produktu czy powiedzmy ta czystość produktu, brak zanieczyszczenia będzie taka sama. Dbałość o to, jaką nakładamy. I takie same wymagania, jak nakładamy na rolników Unii Europejskiej.

Natomiast przy umowie Mercosur pojawia się też kwestia taka, że częścią tej umowy było właśnie nałożenie na państwa takie jak Argentyna, Brazylia, Urugwaj i Paragwaj, wprowadzenie odpowiedniej polityki klimatycznej. Podobnej do polityki klimatycznej, którą ma Unia Europejska w ramach swojego Europejskiego Zielonego Ładu. Bo ja przypomnę, że Europejski Zielony Ład to jest polityka Unii Europejskiej, żeby osiągnąć neutralność klimatyczną do 2050 roku, nie tylko w takim obszarze gospodarczym, jakim jest rolnictwo, ale również w innych obszarach gospodarczych, takich i takich jak energetyka, transport, przemysł itd, itd. Więc tutaj. negocjując tę umowę o strefie wolnego handlu z tymi czterema państwami została bardzo mocno podniesiona kwestia taka, że „skoro już tworzymy tę strefę wolnego handlu, to państwo wprowadzają u siebie odpowiednią politykę klimatyczną, przede wszystkim zatrzymującą deforestację, czyli wycinka lasów, wycinka Puszczy Amazońskiej”.

No i już wiemy na przykład, że prezydent Lula brazylijski powiedział, że on właściwie nie widzi możliwości, żeby taką politykę klimatyczną u siebie w kraju zastosować, zatrzymując wycinkę Puszczy Amazońskiej. To jest związane z innym powiązaniem handlowym, które akurat ma Brazylia. Brazylia jest przede wszystkim dostarczycielem paszy, czyli musi wycinać, żeby uprawiać rośliny na paszę, bo ma bardzo dobrego odbiorcę w postaci Chin, któremu ta soja jest potrzebna do wykarmienia największej globalnej produkcji trzody chlewnej.

Więc to jest tak, że jesteśmy jeszcze po prostu w takiej sieci innych umów handlowych i innych korzyści handlowych, które występują nie tylko pomiędzy Unią Europejską a resztą świata czy poszczególnymi krajami, ale również tym, co dzieje się już poza naszym obszarem gospodarczym, poza obszarem unijnym. Więc jest to problematyczne no właśnie, z uwagi na to, że Unia chce iść w kierunku zielonych reform, wpisując również w to rolnictwo, ale niekoniecznie jest w stanie to potwierdzić w ramach umów handlowych. To jest jedna rzecz i to jest to na pewno bardzo, bardzo mocno wychodzi również w tej kłótni o produkty z Ukrainy.

A z drugiej strony mamy po prostu złą politykę handlową. Globalna polityka handlowa, która bardzo wydłuża łańcuchy dostaw, która uzależnia właściwie międzykontynentalne od dostawy podstawowych surowców. I rzeczywiście w pandemii np. branża mleczarska miała problemy z uwagi na to, że przerwane były w którymś momencie np. dostawy pasz z innych kontynentów. Więc ta polityka handlowa, która usiłuje sformatować rolnictwo pod swoje potrzeby, wtłoczyć je w ten paradygmat wolnego rynku, którego się tak naprawdę w rolnictwie nie da zastosować, bo to jest, to nie jest po prostu produkcja śrubek, śrubek w fabryce, czy to nie jest produkcja kół do roweru w fabryce, tylko to jest praca z żywymi organizmami, zależnymi właśnie od pogody, klimatu, stanu zasobów naturalnych i też w grupie społecznej, która powinna być na pewno w jakiś sposób chroniona i wspierana przez publicznie, przez władze, władze państwowe.

Więc nie da, nie da się zrobić. To jest po prostu takie rozdwojenie jaźni, polegające na tym, że coś byśmy chcieli w tej polityce handlowej. Włączamy coraz bardziej w nią te zielone aspekty, no bo widać, że się inaczej nie da. Ale jednocześnie podporządkuje się jednak tak jak do tej pory, podporządkowywać to rolnictwo, żeby ono się tak wpisywało w ten globalny mechanizm handlowy. I tutaj chciałabym bardzo mocno podkreślić, że. Światowa Organizacja do Spraw Wyżywienia do spraw Rolnictwa i Wyżywienia, czyli FAO, tzw. Organizacji Narodów Zjednoczonych. Wielokrotnie w swoich raportach, opracowaniach podkreślało, że największą odporność na kryzysy, na kryzys klimatyczne, na spekulację na globalnych rynkach towarów, na wszelkiego rodzaju kryzysy mają lokalne systemy produkcji żywności. Czyli tak naprawdę im większe ich jest rozproszenie, im większa ich jest taka lokalność, tym one mają większą szansę na przetrwanie w warunkach, warunkach kryzysowych. I jeszcze chciałabym tylko, odwołując się do wyobraźni państwa, powiedzieć, że my naprawdę mamy w koszykach budżetów domowych, bo to się w ten sposób liczy zupełnie inne wartości procentowe tego, co wydajemy na swoją żywność.

My w Unii Europejskiej zaliczamy się do państw, które mają, nie wiem, powiedzmy, w niektórych państwach, w tym koszyku budżetu, w tym budżecie zakupu gospodarstwa domowego ta żywność będzie zajmowała 7%. W Polsce myślę, że może być to więcej około 15. W każdym razie to nie są wysokie wartości. Ale jeżeli popatrzymy na kraje takie jak Bangladesz, gdzie w koszyku. Gospodarstwa domowego w ramach tego budżetu na żywność wydaje się 80%, to każda spekulacja na rynku pszenicę, każde zwiększenie ceny pszenicy czy innego surowca rolnego czy też produktu żywnościowego powoduje, że wzrasta automatycznie liczba osób, których po prostu na tą żywność nie stać, bo wzrasta im udział wydatków na tę żywność w samym tym koszyku zakupowym I nie stać ich również na to, żeby kupić inne produkty. Więc naprawdę trzeba się mocno zastanowić nie tylko nad tym, że rolnictwa nie da się sformatować takim artyzmem, taką taśmą produkcyjną, nie da się go wdrożyć w taki przesył globalny i nie da się również nie myśleć o nim jako o systemie, który tak naprawdę tworzy pewne wspólnoty i zdolność tych wspólnot do samodzielnego wyprodukowania sobie żywności bardzo często jest warunkiem tego, czy one będą w stanie przetrwać i czy będą się w stanie przeciwstawić kryzysom.

I trzeba też jeszcze pamiętać o tym, że jeżeli tworzymy sobie układ handlowy, gdzie kapitał i środki produkcji są tak bardzo mocno gromadzone w rękach prywatnych, czyli w rękach korporacji ponadnarodowych korporacji, które mają siłę ekonomiczną niejednokrotnie silniejszą niż wiele państw na świecie. To znaczy, że mamy tak naprawdę monopol w bardzo wielu obszarach, np. kakao jest bardzo często podawanym przykładem, ale również mamy np. bardzo mocno monopolizacji rynku zbóż czy bardzo mocno monopolizacji rynku nasiennego. A to tak naprawdę jest. Są produkty może nie kakao, ale na pewno zboża, od których również w globalnym wymiarze zależy bezpieczeństwo żywnościowe na całym świecie. Czy to jest zrozumiałe? Co ja mówię, jest bardzo.

Powiem ci, jest to bardzo zrozumiałe i ja słyszałam mnóstwo argumentów i różnych danych związanych właśnie z tym, że ta lokalność jest taka ważna, jeśli chodzi o produkcję żywności, też takie rozproszenie. I wydaje mi się, że to jest dosyć – nam w Polsce – także łatwe do zrozumienia Że nasza wyobraźnia potrafi sobie z tym poradzić. Bo po pierwsze większość osób w Polsce ma korzenie wiejskie i przynajmniej część z nas pamięta albo możemy jeszcze porozmawiać z kimś, kto pamięta, że taka samowystarczalność, kiedy wieś jeszcze wyglądała inaczej niż dzisiaj, była i że to jest do zrobienia. Po prostu pewne produkty sprowadzane, one były jakąś formą luksusu, czy nie były może takie „na co dzień”, w takich ilościach. Wydaje mi się, że możemy to zrozumieć. Ale sama słuchając Ciebie, mimo tego, że część rzeczy, o których mówisz, wiem, ale to w jakiś sposób też to powiedziałaś wydaje mi się, że jest bardzo mocne i jeszcze bardziej przemawia właśnie do takiego myślenia o lokalności. I mam też wrażenie, słuchając ciebie tutaj, że z jednej strony kształtuje to też jakąś moją postawę na myślenie, powiedzmy o takiej dużej rzeczy, czyli „Jak to powinno wyglądać?”. Czy ja popieram tych rolników europejskich, czy polskich i w jakim względzie ich popieram, a w jakich ich nie popieram?. Ale też tak personalnie sobie z tego coś mogę wyciągnąć i mam nadzieję, że słuchacze też… żeby pomyśleć czasami dwa razy, kupując coś, czy decydując się na coś, spojrzeć sobie chociażby na ten kraj, skąd to jest. Albo zastanowić się, czy są odpowiedniki lokalne, które można wybrać, by po prostu wspierać też tą swoją lokalność. Więc to jest ta moja perspektywa, taka indywidualna. Ale jeśli ty masz ochotę dodać coś, co mając na uwadze ten dosyć złożony problem, możemy robić jako konsumenci, czy na co powinniśmy zwracać uwagę, to myślę, że też to byłoby ciekawe tego posłuchać jeszcze.

Ja chyba chciałabym skończyć takim apelem, jeżeli można to do konsumentów. Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja do rozmowy. Myślę, że nie ze mną, ale np. z Wolą olej karczek z kooperatywy spożywczej. Właśnie o tym, jak buduje się to porozumienie między rolnikami a konsumentami i co służy lokalności produkcji żywności. Ponieważ musimy wiedzieć, że konsument naprawdę odgrywa ogromną rolę i im większa jest presja konsumentów, im większe jest ich oczekiwanie, że będzie zmiana. A tego na pewno słucha biznes, bo dla nich to jest po prostu wyznacznik tego, co kupować i sprzedawać. To jest taka szansa, że powoli, powoli również polski konsument stanie się taką siłą zmian. Bo jeszcze w tym wszystkim ważne jest to, że nie tylko chcemy być bezpieczni, Żywnościowa, czyli mieć dostęp do odpowiedniej ilości i jakości żywności, ale jest ważna nasza suwerenność żywnościowa, czyli coś właśnie, co odbiera nam taka globalna polityka handlowa i takie globalne ponad naszymi głowami ustalanie, w jaki sposób produkujemy i jak to sprzedajemy. A suwerenność żywnościowa jest właśnie tym, że to my decydujemy, co produkujemy i co konsumujemy.

I patrząc na te wszystkie ogromne ruchy, które się pojawiają w takim wymiarze globalnym, czyli mamy z jednej strony Światową Organizację Handlu, Światową Organizację Narodów Zjednoczonych, całą Unię Europejską, wielkie korporacje, to mamy jeszcze potężny, naprawdę wielki milionowy ruch, który się zrodził na świecie właśnie w sprzeciwie wobec takiego globalnego i bezdusznego tak naprawdę traktowania rolnictwa i żywności, czyli  La Via Campesina. I ja tutaj postawię kropkę. Mam nadzieję, że będziecie Państwo mogli posłuchać kiedyś o tej organizacji właśnie rolników i nie tylko rolników, bo także społeczności pasterzy, wszelkiego rodzaju grup, które produkują żywność inaczej, w mniejszej skali, ale razem trzymają się coraz bardziej, razem trzymają się coraz bardziej razem w krajach Ameryki Południowej, ale również jest to ruch, który się bardzo mocno rozwija w Unii Europejskiej, w Europie. Myślę, że warto o nich wiedzieć i myślę, że warto ich wspierać właśnie tym naszym wyborem konsumenckim.

Dziękuję bardzo.

pocotoeko.pl