#73 Uczmy wrażliwości. O komunikacji klimatycznej Marta Rogalska

Tematem 73. odcinka Po co to eko jest komunikacja. Jak rozmawiać o zmianie klimatu i o potrzebie działań na rzecz środowiska i klimatu? Jakie narracje do jakich grup dobierać, żeby były one skuteczne i angażujące? Straszyć czy nie straszyć? Skupić się na wiedzy czy emocjach? Działaniach jednostkowych czy nacisku na zmiany systemowe? 

Gościnią odcinka jest praktyczka, Marta Rogalska szefowa komunikacji UN Global Compact Network Poland. 

Więcej o komunikacji klimatycznej i edukacji ekologicznej oraz na tematy poruszane odcinku:


– Edukacja przez humor / sarkazm https://www.youtube.com/watch?v=EeZwnnOkrvw
– Badania marketingowe dotyczące komunikacji klimatycznej: https://climate-xchange.org/communicating-the-climate-crisis/

Powiązane odcinki podcastu:


Rozmowa Marty Zwolińskiej z Martą Rogalską – transkrypcja redagowana:

Marto, bardzo cieszę się, że będziemy mogły dzisiaj porozmawiać o tym, czym Ty się zajmujesz na co dzień, czyli o komunikacji związanej ze zmianą klimatu oraz angażowaniu ludzi wokół tych zmian. Cześć!

Cześć Marto. Ja również bardzo się cieszę. Dziękuję za zaproszenie i za możliwość rozmowy na ten arcyważny temat.

Wspomniałaś mi przed nagraniem, że jest cytat, od którego chciałabyś zacząć tę rozmowę, więc zamieniam się w słuch.

Tak, to prawda. Zastanawiając się, od czego mogłybyśmy zacząć, pomyślałam o tym, co jest dla mnie najważniejsze, kiedy próbuję sprawdzić, jak najlepiej opowiadać o tym, co się dzieje dookoła nas w zakresie zmiany klimatu i szerzej – troszeczkę ekologii. Pomyślałam o strategii, którą się kieruję i która jest mi bliska, a którą bardzo dobrze nazwał w swojej książce David Attenborough. Nazwał ją „zeznania naocznego świadka”. Jeśli pozwolisz, przeczytałabym ten początkowy fragment:” W chwili, kiedy to piszę, mam 94 lata. Przeżyłem naprawdę niezwykłe życie. Dopiero teraz to do mnie dociera. Miałem szczęście. Podróżowałem w dzikie miejsca i kręciłem filmy o stworzeniach, które je zamieszkują. Dzięki temu dobrze poznałem naszą planetę. Na własne oczy przekonałem się, jak jest cudowna i różnorodna. Byłem świadkiem wspaniałych spektakli i poruszających dramatów. Kiedy byłem mały, jak wiele innych dzieci, marzyłem o dalekich podróżach; chciałem oglądać nieskażoną przyrodę i odkrywać nowe gatunki. Trudno mi teraz uwierzyć, że przez znaczną część życia mogłem realizować te marzenia.”

Chciałam zacząć od tego cytatu, ponieważ ta strategia „zeznania naocznego świadka” łączy ważne elementy, na które zawsze staram się zwracać uwagę w komunikacji: emocje, wiedzę i doświadczenie. 

To jest opowiadanie przez osobiste historie.

Dokładnie tak. Właśnie tak rozumiałabym to doświadczenie. To znaczy doświadczenie nie musi być takie jak Davida Attenborough; niewielu z nas ma taką możliwość. Chodzi o osobistą perspektywę, której według mnie nie powinno zabraknąć – doświadczenie na własnym przykładzie czy w bliskim otoczeniu realnych działań pozwala zupełnie inaczej opowiadać o tych kwestiach.

Marto, dziękuję Ci za ten cytat otwierający. Bardzo lubię słuchać Pana Davida i oglądać jego filmy. Szczególnie z uznaniem podchodzę do jego doświadczenia liczonego nie tylko latami, ale również jego aktywnością. Chciałam podzielić się z Tobą pomysłem na rozmowę na temat komunikacji – jakie narracje i strategie działają? Trochę sprowokowała mnie do tego jedna z ostatnich rozmówczyń w podcaście – Marta Marczuk, z którą rozmawiałam o raporcie „Ziemianie atakują”. Opowiadając o wynikach raportu, Marta mówiła o tym, co myślę, że wielu z nas zajmujących się komunikacją czy edukacją klimatyczną obserwuje: mówimy w ostatnich latach coraz więcej w Polsce o środowisku, klimacie i ekologii. Firm oraz organizacji mówiących na ten temat przybywa. Natomiast pytanie brzmi: czy skutkiem tego jest większa wiedza na temat zmian klimatu naszego społeczeństwa w porównaniu do tego sprzed 5 lat? Z badań wynika, że nie. 

Gdybyśmy spojrzeli globalnie na te ostatnie lata intensywnych rozmów na temat klimatu, można powiedzieć, że ekologia wychodziła z lodówki. Nie sprawiło to także, że w Stanach Zjednoczonych wybory wygrał zielony kandydat. Mamy sytuację chaosu – mówi się dużo o różnych strategiach komunikacyjnych; nie wszystkie są zgodne z prawdą, ale może jeszcze do tego wrócimy. To może powodować zmęczenie ludzi tym tematem. Jestem ciekawa Twojego zdania na ten temat. 

Kiedy Marta Marczuk mówiła: „słuchaj, po prostu komunikacyjnie tutaj nie zrobiliśmy wystarczająco dobrej roboty”, częściowo się zgadzam, częściowo nie – zależy to od nadawców i celów komunikacyjnych. Chciałam porozmawiać z kilkoma osobami i zaczęłam od Ciebie – które zajmują się komunikacją oraz wdrażaniem różnych strategii mających budować wiedzę i świadomość wokół kwestii klimatycznych. Czy chcesz odnieść się do obecnego stanu sytuacji? Czy widzisz to podobnie jak ja – jako kakofonię różnych nadawców o różnych celach?

Wow! To bardzo rozległy temat do dyskusji. Chętnie się odniosę. Podobnie dostrzegam chaos wokół nas; jeszcze trudniejszym zjawiskiem jest polaryzacja. Ostatnio rozmawiałam na ten temat z Kasią Zalewską z KANTARA. W momencie chaosu łatwo przechwycić negatywne nastroje lub wykorzystać niewiedzę odbiorców oraz ich zagubienie – to powszechne zjawisko. Dowodem mogą być konferencje dotyczące ESG oraz zamieszanie wokół legislacji – nadmiar tej legislacji powoduje poczucie chaosu. Mówimy tu jednak o bańce ludzi już posiadających pewną wiedzę; świadomość powszechnego odbiorcy to jeszcze inna kwestia. Przygotowując działania komunikacyjne, zawsze zastanawiam się, do kogo chcemy dotrzeć. Współpracujemy głównie z biznesem; ten odbiorca jest bardziej doprecyzowany, ale nie zapominamy o szerokim znaczeniu edukacji klimatycznej. To przywołuje schemat zaproponowany przez Ludwiga Wittgensteina: poza nadawcą, odbiorcą i tekstem ważny jest kontekst oraz tzw. background knowledge – zasób wiedzy odbiorcy oraz jego wartości dotyczące zmiany klimatu. Rzeczywiście powinniśmy przygotowywać inne komunikaty dla poszczególnych grup odbiorców; wydaje się to oczywiste, ale w praktyce nie jest łatwe – przełożenie trudnych terminów specjalistycznych na prostszy język bywa wyzwaniem.

Jeśli mogę jeszcze dopowiedzieć: Piłsudski powiedział kiedyś coś ważnego – nieważne jest do końca to, co mówimy; ważne jest to, co zapamięta słuchający odbiorca oraz jak to zrozumie. Nie uda nam się trafić do każdego; raport „Ziemianie atakują” dobrze wizualizuje typy odbiorców oraz wskazuje na różnice w podejściu do nich.

Marto, zaplanowałyśmy sobie, że podzielimy się wzajemnie swoimi obserwacjami dotyczącymi tego, jakie narracje, jakie strategie działają. Jakie jest Twoje doświadczenie dotyczące – oczywiście tutaj z gwiazdką – to może być zawężone w jakimś konkretnym kontekście, w konkretnej sytuacji „Kto do kogo”… Ale jakie są strategie komunikacji zmiany klimatu, które warto rozważać i upowszechniać?

Jasne. To właśnie przywołany na początku cytat Davida Attenborough troszeczkę miał pokazać tę pierwszą narrację. Tę, która jest mi też, nie ukrywam, najbliższa. To tak prywatnie, natomiast też w toku doświadczeń i testowania, bo to jest ważna faza sprawdzania, czy coś działa, czy nie działa. Okazuje się, że ona dość dobrze działa. To też pokazywał raport Ziemianie atakują – ten rodzaj narracji odwołujący się do emocji, projektowania przyszłości (to jest tam nazwane eko utopie), czyli tego, można powiedzieć, rozmowy z wysokiego C, gdzie podmiotem jest ludzkość, a jednocześnie też poza tą globalną perspektywą wchodzi perspektywa emocji i doświadczenia indywidualnych… Czyli przyszłe pokolenia, nasze dzieci, nasze wnuki…. To ta narracja jest bardzo dobrze oceniana i jest jedną z bardziej skutecznych w przekonywaniu nieprzekonanych. Bo to też jest bardzo ważne. Dotarcie do osób już przekonanych jest oczywiście cenne, bo możemy dotrzeć z nową wiedzą. Niemniej jednak tutaj, żeby osiągnąć odpowiednią skalę zmiany, która jest niezbędna, żeby ta zmiana się zadziała, to powinniśmy docierać do tych nieprzekonanych. Więc to właśnie „zeznanie naocznego świadka” łączące w sobie te emocje, wiedzę i doświadczenie, wydaje mi się, że jest jedną z bardziej skutecznych narracji. To tak na początek ode mnie.

Mhm, to ja tu mam swoją listę, ale będę uzupełniać. Bardzo mi się podoba ten przykład. I pomyślałam sobie też, że ten świadek naoczny bardzo fajnie działa, jeżeli chodzi o obserwację zmiany w przyrodzie. Kiedyś miałam takie spotkanie z seniorami z Uniwersytetu Trzeciego Wieku, z taką dosyć dużą grupą. Mówiłam im o ekologii, ani razu nie używając słowa ekologia i pokazując, co oni mogą robić dla upowszechnienia pewnej wrażliwości czy pewnej otwartości na takie kwestie. Odpowiedzią było właśnie to, że oni są świadkami. Pokazałam im zdjęcie pana Zbigniewa Wodeckiego. Bardzo lubię piosenkę „Lubię wracać tam, gdzie byłem”. Mówiłam im „Szanowni Państwo, być może jesteście na przykład tak jak mój tata w wieku senioralnym, takimi osobami, które przez 40 lat odwiedzają ten sam las i mogą zaobserwować, jakie rzeczy się zmieniły, może widzicie zmiany w suszy, w tym jak zmieniają się mokradła, które pamiętacie z dzieciństwa, jak zmienia się taka regularność cykli przyrodniczych, do których mogliście przywyknąć”. Więc nie wiem, czy o podobnych rzeczach Ty myślisz, czy jeszcze o jakichś innych? Bo dla mnie ten naoczny świadek jest bardzo mocno osadzony w tym świecie przyrodniczym, ale być może tych rzeczy jest więcej.

Tak, zdecydowanie, zdecydowanie o tym. Wiesz dzisiaj jest premiera filmu o Simonie Kossak. To właśnie ten rodzaj narracji. Dla mnie ona jest po prostu mistrzynią. Też w innym jeszcze aspekcie, czyli w aspekcie łączenia, nie dzielenia, co też moim zdaniem jest bardzo ważnym warunkiem, jeżeli chcemy mówić o sukcesie komunikacyjnym i o przekazaniu wiedzy bądź wyedukowaniu, co byłoby jeszcze lepsze, czyli nauczaniu w taki sposób bliższy, praktyczny przez doświadczenie, to właśnie takie osoby, takie pisarstwo jak Simona Kossak wydaje mi się jedną z lepszych ścieżek narracyjnych, z których warto czerpać. Oczywiście to pewnie bardziej pasuje do. Częściej sięgają po to przyrodnicy niż powiedzmy organizacje czy firmy, ale też jakby wychodząc od refleksji o tym najbliższym, właśnie o tym, o czym wspomniałaś, o tym najbliższym świecie, o tym najbliższym lesie, najbliższej wodzie. Można wysnuć, wysnuć refleksje ogólniejsze i dojść do zmiany klimatu. Wydaje mi się, że takimi osobami, jak myślałam o konkretnych przykładach, żebyśmy nie mówiły tylko abstrakcyjnie, są współcześnie Adam Wajrak czy Andrzej Czech, który wydał właśnie Króla Bobra, który właśnie dokładnie tak tak myśli, czy czy Daniel Pietrykiewicz, czy też właśnie tak jak wspomniałaś, ten fantastyczny podcast, w którym możemy teraz rozmawiać, czyli wszystkie te działania influencerskie, które przybliżają nam taką perspektywę, są bardzo, bardzo cenne.

Mhm. To teraz narracja ode mnie i jestem ciekawa, czy jest ci bliska i co o niej myślisz. Ona wynika z badań ogólnoświatowych, ale też w mojej praktyce edukacyjnej się pojawia. Czyli „my chcemy chronić to, co kochamy”. To jest taka naturalna ludzka cecha. I teraz sztuką pewną narracyjną jest tutaj łączenie kropek, czyli pokazywanie, że różne rzeczy, które różni ludzie kochają, już są dotknięte albo mogą być dotknięte skutkami zmiany klimatu czy zaburzenia bioróżnorodności. Z takim dodatkowym akcentem, że pewne zmiany mogą być nieodwracalne. Jeśli nie chcemy, by tak było to „chronimy to, co kochamy”. Tutaj właśnie bardzo uniwersalna narracja to odwoływanie się do dzieci, do bycia rodzicami, dziadkami, wnukami. Wspaniale Fundacja Rodzice dla Klimatu też się w tej narracji porusza. Ale na przykład w ostatniej mojej rozmowie na temat bioróżnorodności podawałam taki przykład z innej bajki, świata dóbr luksusowych.

Na przykład, jeżeli ktoś kocha perfumy i kocha kultowy zapach Chanel numer 5, to jest taka ciekawostka, że ze względu na zmianę klimatu i susze bardzo utrudniona jest uprawa jaśminu w Grass, w południowej Francji. A to tylko ten konkretny jaśmin zbierany w tym regionie ma swój specyficzny zapach, który umożliwia produkowanie tych perfum. Uprawa jest nadal możliwa, ale susza wpłynie na cenę i nie wiadomo, jak będzie w przyszłości. Więc jeśli ktoś na przykład kocha Chanel numer 5, można mu to pokazać. Albo jeżeli ktoś kocha jazdę na nartach, to można mu powiedzieć „słuchaj, zobacz, pewnie to już obserwujesz, że coraz trudniejsze są te warunki, że te lodowce się topią i tak dalej, i tak dalej”. Czyli taka narracja „Będziemy chronić i będziemy się troszczyć o to, co kochamy. Więc łączymy kropki”.

Ta końcówka twojej wypowiedzi jest jak najbardziej mi bliska, bo obawiałam się, że pójdziemy w stronę, że troszeczkę postraszymy, że to zniknie. A to z kolei już wiemy i mamy podane w badaniach, że samo straszenie nie działa. To znaczy roztaczanie wizji apokaliptycznych, chociaż by były zgodne z prawdą, przytłacza nas bardziej. I ten punkt, o którym Ty wspomniałaś, zaraz jeszcze tutaj się do niego odniosę, ale właśnie łączy się z tym, który ja sobie też wynotowałam, czyli takim sposobem narracji, który pokazuje wpływ danej osoby i mobilizuje do działania. Ponieważ jeżeli zaczniemy straszyć, to badania, w tym Ziemianie, pokazują, że to niestety nie działa, powoduje raczej zatrzymanie działań i wyparcie. A skrajnych przypadkach, u osób, które są bardzo zaangażowane aktywistycznie czy tak emocjonalnie, zwłaszcza młodszych, to też mówimy o zjawisku depresji klimatycznej. Więc straszenie – nie, ale zwracanie uwagi i jakby przenoszenie tych wartości, które pozytywne przypisujemy właśnie swoim najbliższym, czy najbliższej okolicy, czy perfumom – tak. Ale nie musimy sięgać po towar aż tak luksusowy, bo niedługo tak luksusowa może stać się kawa, prawda, którą duża grupa chyba ceni. Więc jeżeli rzeczywiście pokażemy takie praktyczne przełożenie, dokładając ten emocjonalny wątek bliskich nam rzeczy, tych, które cenimy, to myślę, że jest to skuteczna strategia.

Zdecydowanie. Tutaj wszystkie treści o kawie i o czekoladzie to na pewno dobry, trop, bo jest to towar, który wielu osobom jest rzeczywiście bliski. Pokazanie, jak zmiana klimatu już teraz wpływa na te uprawy to naprawdę ciekawy wątek. Może jeszcze teraz coś z Twojej listy?

Bardzo chętnie. Mam taki przykład, który może być nieoczywisty i który jest też bardzo takim moim przykładem prywatnym. Nie sięgam po niego zbyt często zawodowo, ponieważ wydaje mi się, że jeszcze w Polsce nie mamy – albo w ogóle nie mamy, bo może być też tak … – nie mamy takiej tradycji. Otóż humor. To znaczy humor, w tym też ironia i pewnego rodzaju sarkazm. To jest sposób komunikacji bardzo ciekawy z tego względu, że przyciąga uwagę. Niewątpliwie. Co mam na myśli? Żeby podać konkretny przykład, powstała reklama społeczna z Olivią Colman, którą uwielbiam. Jest ona w tej reklamie taką demoniczną postacią Oblivia Coalman, która w sposób ociekający sarkazmem opowiada, jak bardzo, ujmijmy to eufemistycznie, nierozsądne jest to, że fundusze emerytalne Brytyjczyków są inwestowane w paliwa kopalne. I cieszy się, bo ona oczywiście zbiera w tej reklamie profity z tych inwestycji. No i cieszy się, kończąc takim przekazem, że „chyba nie jesteście najmądrzejsi, skoro pieniądze na waszą przyszłość inwestujecie w coś, co tę przyszłość może zniszczyć”. No i to jest taki typowo brytyjski humor i sarkazm, po który w Polsce chyba rzadko sięgamy, ale na pewno jest to coś, co przyciąga uwagę, wytrąca. I mnie przynajmniej skłoniło do poważnej refleksji i zastanowienia się, w co inwestowane są pieniądze z emerytury.

Mhm. Świetne. Uwielbiam to i na pewno wrzucę link do tego filmu w notatkach do odcinka. Wiesz, wydaje mi się, że w pewnej grupie Milenialsów memy to jest ten poziom, to jest ta przestrzeń, gdzie widzę żart. I przyznam, że kiedy są właśnie takie ciężkie momenty, jak teraz szczyt klimatyczny i mam dużo trudnych emocji związanych z tym, jak nam idzie realizacja celów i jak nadal nie mogą się osoby z odpowiednią władzą czy z odpowiednim statusem politycznym zdecydować na ambitniejsze działania, to są właśnie takie dni, w których nie jestem w stanie czasami nic innego czytać, tylko przeglądam memy. One dają ulgę. 

CDN


Słowa kluczowe:

edukacja ekologiczna, edukacja klimatyczna, komunikacja zmiany klimatu, zielona komunikacja

pocotoeko.pl