#4 Być eko rodzicem, czyli co? Moje wzloty i upadki

Oj, czego to ja nie myślałam o byciu ekomamą? Droga do tego, co myślę dziś, wiodła przez zawstydzanie się, demonizowanie pierwszego roku życia dziecka, presję na dziecięce zero waste i tym podobne zakręty. Z czasem podejście się zmieniało, zapewne ze względu na wiek dzieci, ale też większą wiedzę o tym, czym są zmiany klimatu i jaki jest naprawdę nasz jednostkowy wpływ.

Na tu i teraz myślę, że być ekorodzicem to być po prostu najlepszym rodzicem, jakim potrafię. Nie potrzebuję dodawać przedrostka “eko”, by dobrze się czuć.

Staram się żyć tym, co uważam za ważne, a korzystając z uprzywilejowania, dokładać się do presji na zmiany systemowe. Mogę coś ograniczać – ograniczam, nie mogę – to nie. Perfekcja zero waste kosztem czasu dla dzieci? Wolę czas.

Dzieci rodzą się mądre, dobre i wrażliwe. Chcę tego nie zepsuć. Ani tego, jak mi ufają i jak ufają samym sobie. To ważne tak po prostu, a przy okazji w kontekście klimatu i środowiska, bo pewnie będzie mieć wpływ na ich styl życia, gdy dorosną.

Może to mało, może nie. O tym mówię w świeżym odcinku podcastu, zapraszam!

pocotoeko.pl