05 kwi Szymon Malinowski tłumaczy „po ludzku” czym jest klimatyczne 1,5°C
To już ósmy odcinek podcastu, który nagrywam we współpracy z punktem informacyjnym Komisji Europejskiej w woj. śląskim, Europe Direct Śląskie – Kierunek Europa. Myślę, że z ważnym dla wielu z nas człowiekiem, prof. Szymonem Malinowskim.
Dwa tygodnie po publikacji ostatniej części VI raportu IPCC, rozmawiamy na temat postępu naszych działań dla bezpiecznej i zdrowej przyszłości.
- Czym jest 1,5°C, o którym cały czas mówią ekolodzy i klimatolodzy?
- Co oznacza w praktyce przekroczenie tego progu ocieplenia?
- Jakie konsekwencje zmiany klimatu można już dziś zaobserwować w Polsce?
- Czego pandemia (nie) nauczyła nas, a mogłaby?
- Co prof. Malinowski myśli o filmie „Nie patrz w górę”?
- Dlaczego świat nauki potrzebuje nie tylko dalszych specjalizacji, ale również współpracy?
Zapraszam do przesłuchania tego i wcześniejszych rozmów! Marta
[transkrypcja fragmentu]
Marta Zwolińska: Mimo tego, że od wielu lat naukowcy tłumaczą ten temat i Pan na pewno już wielokrotnie o tym mówił, cały czas spotykam się z tym, że te 1,5°C, 2°C brzmi dla ludzi abstrakcyjnie, brzmi niezrozumiale. Część osób, która nie poświęciła swojego czasu na edukację, może po prostu nie wiedzieć, co z tym właściwie zrobić? Co to ma znaczyć? Czy mógłby Pan przybliżyć czym de facto jest ocieplenie Ziemi o 1,5°C?
Szymon Malinowski: Tyle mogę powiedzieć, że kiedy półkula północna, znaczna część Europy i znaczna część Ameryki były pokryte lodem w maksimum epoki lodowcowej to temperatura była średnio o 5-6°C niższa, niż ta w okresie przed przemysłowym. Pomiędzy trzema kilometrami lodu nad Bałtykiem i Skandynawią, kiedy nie było Bałtyku, nie było Mazur, nie było Puszczy Białowieskiej, nie było znacznej części po prostu tego, co jest na terytorium naszego kraju, a tym, co mamy teraz, to już jest w tej chwili prawie 6,6-6,5°C, bo nasza temperatura wzrosła o 1,1°C względem epoki przed przemysłowej.
My to 1,5°C bardzo źle odczytujemy. Bo myślimy o tym jako 1,5°C różnicy w ciągu dnia. Natomiast można to raczej przetłumaczyć na 1,5°C temperatury naszego ciała. Czy mamy 36,6, to jest taka temperatura standardowa, normalna, czy mamy 38 – to jest duża różnica, prawda? Nasze ciało jest układem złożonym. Działają tam różnego rodzaju systemy, które współpracują ze sobą i w momencie kiedy zmienia się temperatura u nas u stałocieplnych, zaczynamy mieć poważne problemy w momencie kiedy ta temperatura zbytnio rośnie bądź zbytnio się obniża. I tak samo możemy patrzeć na system życia na naszej planecie.
On jakoś ewoluuje, jest przystosowany ewentualnie do tego, żeby się zmieniać w rytm stosunkowo powolnych zmian, które są skutkami wymuszeń działających na system klimatyczny pochodzących z różnego rodzaju źródeł zewnętrznych względem tego systemu, ale nie jest przygotowany na to, żeby reagować na bardzo, bardzo szybką, zupełnie nową zmianę. Czyli to 1,5°C, to już jest poważny dzwonek alarmowy, że coś dzieje się źle z całym organizmem. I tak jak mówimy, że zaczęło się kolejne wielkie wymieranie wskutek naszej działalności, dużą częścią tego wielkiego wymierania jest właśnie ta zmiana klimatu.
Natomiast raport IPCC mówi, że w zasadzie (co zresztą nie było zaskoczeniem, jak ktoś śledzi coroczne np. tzw. Emissions GAP Report, czyli raporty mówiące o tym, jak niewystarczające jest nasze ograniczanie emisji gazów cieplarnianych, żeby osiągnąć ocieplenie o 1,5°C czy 2°C, co jeszcze jest, że tak powiem w języku zdrowia organizmu zrozumiałe i do zniesienia), że jesteśmy w tej chwili na ścieżce, do (że tak powiem) krytycznej choroby, prawda? Bo wg aktualnych polityk jesteśmy na ścieżce pomiędzy 3°C a 5°C wzrostu do 2100 roku. Nie mówiąc o tym, że ten wzrost nie ma przy aktualnych politykach żadnej szansy zatrzymać się w tym 2100 roku.
Marta Zwolińska: Wiem, że jest pan fizykiem, ale czy mógłby Pan powiedzieć od takiej strony społecznej, gospodarczej, jakie mogą być tego konsekwencje? Dlaczego tak naprawdę powinniśmy walczyć o każdy ułamek tego stopnia?
Szymon Malinowski: Aspekty najbardziej oczywiste, z którymi mamy już do czynienia, tylko nie bardzo kojarzymy, że one są związane ze zmianą klimatu, to po pierwsze:
- Zmiana obiegu wody w przyrodzie. Kłopoty z wodą, albo jej niedomiarem albo nadmiarem. W w jakimś stopniu to, że zaczynamy mieć kłopoty z żywnością, są właśnie tym faktem spowodowane. 1,5°C więcej, 2°C więcej to jest istotnie większe parowanie, to są istotnie większe opady nawalne, to są istotnie większe zmiany w otoczeniu.
- Teraz druga rzecz, z której sobie kompletnie nie zdajemy sprawy, to jest kwestia wzrostu poziomu morza. To jest coś, co kompletnie umyka, bo cała nasza cywilizacja rozwijała się przy względnie stałym poziomie morza. I nam się wydaje, że (znowu, tak jak z tym 1,5°C wzrost poziomu morza, powiedzmy o pół metra, co jest możliwe w stosunkowo krótkim okresie czasu – kilkudziesięciu najbliższych lat, może nawet w skrajnie katastroficznym scenariuszu to jest powiedzmy 30 lat, a w takim bardziej mniej katastroficznym to są lata siedemdziesiąte), to jest praktycznie utrata dużej części portów, które mamy w dużej części miast nadmorskich. Bo to nie chodzi o wzrost średniego poziomu morza, tylko chodzi o wzrost zasięgu zdarzeń ekstremalnych. Czyli maksymalnych, możliwych spiętrzeń i przyrostów. No i przy silniejszych opadach, przy silniejszych wiatrach huraganowych. Przy dodatkowym wzroście poziomu morza okaże się, że tereny, które kiedyś były kompletnie nie zalewane będą zalewane na tyle często, że one nie znikną pod wodą, ale korzystanie z nich okaże się bardzo, bardzo problematyczne.
- Trzeci element to są te tzw. zdarzenia ekstremalne, w szczególności fale upałów. Już w tej chwili w okresie letnim na około 15% lądów zdarzają się sytuacje, które w historii cywilizacji nie miały miejsca, jeśli idzie o wysokie temperatury i i fale upałów. I znowu my ludzie, jako że wyewoluowaliśmy w temperaturach niższych niż obecne (bo gatunek ludzki to jest około 300 tysięcy lat, czyli powiedzmy trzy okresy glacjałów, interglacjałów, z maksymalnymi temperaturami o 1 stopień niższy niż mamy teraz mniej więcej), w ogóle nie doświadczyliśmy takich takich rzeczy. Duża część ssaków też się przyzwyczaiła do niskich temperatur. To, że mamy zwierzęta stałocieplne, które stoją na tej całej szczycie piramidy, to jest to jest także z tym z tym związane. A nasze organizmy działają jak silniki cieplne i sprawność działania tych silników cieplnych zależy od chłodnicy. No i teraz niestety nie będziemy mogli schłodzić naszych organizmów właśnie w tych ekstremalnie wysokich temperaturach. Coraz większa część powierzchni globu będzie doświadczała upałów. Takich, że przeżycie normalnego człowieka poza specjalnymi warunkami, które sobie stworzy w klimatyzacji itd. będzie niemożliwe. Sami widzimy jak rośnie [instalacja / sprzedaż] klimatyzacja. To jest z jednej strony efekt wzrostu dobrobytu, a z drugiej strony efekt potrzeb. Zauważmy, że te 1,5°C w mieście będzie się przekładało na znacznie wyższe temperatury ze względu na miejską wyspę ciepła, a znakomita większość z nas mieszka w miastach.
- Mówię o takich najbardziej podstawowych rzeczach dotyczących nas bezpośrednio, w dużo mniejszym stopniu przyrody. To, że umierają w tej chwili świerki i zaczynają umierać sosny w Polsce, że że widzimy prawie wszędzie jemiołę, bo drzewa są osłabione, bo właśnie nie mają wody, to jest pierwszy sygnał tego, że nasze lasy w takiej postaci, w jakiej je znamy, już niedługo przestaną istnieć. I można tak ciągnąć i ciągnąć.